Proces montażu trwał kilka miesięcy. Z początku nie rezygnowaliśmy
z motylka. W pewnym momencie doszliśmy do etapu, kiedy trzeba
było jeszcze bardziej skrócić film i wyciąć z niego 2 czy 3 minuty.
Były to wymogi dystrybutora, niezależne od nas. Zaczęliśmy więc
szukać. Musiałem skrócić film o 2 minuty, a tu miałem fragment
z motylkiem, który trwał kilkanaście sekund, gdzie przez więk
szość czasu nic się nie działo. A ruch kamery przy odjeździe nie
był płynny. Oglądaliśmy film z Andrzejem Jakimowskim, w końcu
podjęliśmy decyzję o usunięciu motylka – ujęcie rozpoczęło się
w momencie, gdy kamera była już w ruchu. Odbyła się projekcja.
Adam miał ogromne pretensje – jak mogłem to zrobić, nie mam
uczuć, nic nie rozumiem.
Przez dwa miesiące kłóciliśmy się o to ujęcie. Byłem już wyczerpany. Powiedziałem nawet Adamowi, że jeżeli znajdzie mi dwanaście sekund do wycięcia w innym miejscu, wstawię motylka. W końcu oglądaliśmy film pod kątem efektów specjalnych z Rafałem Wieczorkiem, który był drugim operatorem kamery, ale odpowiadał też za cyfrowe efekty specjalne. Doszliśmy do newralgicznego punktu, Adam rozpoczął temat: „Tu był taki motylek, ale Grzesiuk bez serca go wyciął”. i wtedy Rafał odesłał nas do narożników. Wyciął lot motyla ze statycznego kadru i wsta - wił w momencie, w którym kamera była już w ruchu. Każdy z nas dostał to, czego chciał.
Ten przykład pokazuje, że współpraca między autorem zdjęć a montażystą może odbywać się na wielu poziomach. Dobrze, gdy autor zdjęć jest zaangażowany, przeżywa film i włącza się na każdym etapie pracy. To wymaga jednak dojrzałości i przedkła dania dobra filmu nad partykularne interesy. Najbardziej przykre są sytuacje, gdy zamiast walczyć o dobro filmu, uczestniczymy w ślepym wyścigu. A film jest przecież materią, która bez przerwy ewoluuje. Początkowe wyobrażenia niejednokrotnie zupełnie różnią się od efektu końcowego. Czasem patrzę na naszą pracę i nie mogę uwierzyć, jak trudne i długotrwałe jest dochodzenie do ostatecznej formy. Gdy oglądam w kinie "Imagine", wydaje mi się bardzo prostym filmem. Wszystko jest takie banalne – tu uciąć, tu wkleić, tu uciąć.
Wszystko należy robić tak prosto jak to możliwe, lecz nie prościejPrzez sto minut seansu się zastanawiam, gdzie jest te dziesięć miesięcy pracy, które poświęciliśmy na montaż. Cały czas mnie dziwi, dlaczego pewnych rzeczy nie wiemy o wiele szybciej – co zrobić i jak to zrobić. Wydaje się jednak, że nie może być inaczej. Wszystko musi w swoim czasie dojrzeć w głowach współtwórców. Dobry film powstanie tylko wtedy, gdy wszyscy jego twórcy, łącznie z montażystą, poczują opowieść, jej narracyjną siłę, bo to jest najważniejsze w kinie, gdy film ogląda widz. Nie interesują go wtedy przeestetyzowane popisy operatorskie, triki montażowe, wybijająca się muzyka. Liczy się opowieść i trzeba tak pracować przy filmie, by tę opowieść przekazać możliwie jak najlepiej.- Albert Einstein